Moje zimowe, poświąteczne ciasteczka wpisują się w filozofię Zero Waste co oznacza: żadnych odpadów! Zmiana stylu zarządzania naszą lodówką wpisuje się w określony lifestyle, który w obliczu zmian zachodzących w naszym otoczeniu jest absolutnie na czasie.
W podanym przepisie wykorzystałam owoce, które pozostały mi po kompocie wigilijnym z suszu. Zamroziłam zmiksowane na gładką masę owoce i schowałam do zamrażalki. Przyszedł już na nie czas – jako ostatnie echo okresu świątecznego, jeszcze pasują – na wiosnę nie będą już miały swojego uroku i nie pokryją się już z wiosennymi smakami.
Staram się nie marnować jedzenia i nie wyrzucać, żadnych produktów, znajdując dla nich nieco zmodyfikowane przeznaczenie. Tradycją w domu moich dziadków było przygotowywanie kompotu z suszu.
Po jego przygotowaniu pozostaje spora ilość rozgotowanych owoców. Zmiksowałam je na gładką masę, wyglądającą jak czekolada. W swoim przepisie użyłam:
- pulpę z 300g suszonych daktyli, gruszek, jabłek, żurawin, śliwek, moreli zmiksowaną razem z imbirem, goździkami i cynamonem
- 160g płatków owsianych
- 2 jajka
- można dodać słodzik
Wszystkie składniki z ubitymi całymi jajkami dokładnie wymieszałam, uformowałam ciasteczka i włożyłam do piekarnika na 180 stopni, na termoobieg, piekłam 20-25 min. Zastanawiałam się chwilkę nad bananem, ale uznałam, że owoce są na tyle wilgotne i kleiste, że jest on zbędny.
Ciasteczka po upieczeniu są lekko ciągnące i mięciutkie.
Jedno ciasteczko ma około 50kcal, ja zrobiłam 30 sztuk.
Smacznego!